Być jak Paweł Tkaczyk.
MARIUSZ RECZYŃSKI I MICHAŁ HAMERA

O czym mówimy?
I nadszedł ten dzień. Dzisiaj gościmy drugiego z trzech ojców chrzestnych naszego podcastu (został już nam tylko Marek 🙂).
To jednak nie będzie kolejna rozmowa o trendach. To nie będzie rozmowa o narzędziach lub biznesie. To będzie rozmowa o życiu.
Przed Wami Paweł Tkaczyk, bez maski Batmana.
PRZYDATNE LINKI z odcinka
Agencja Pawła Tkaczyka midea.pl
Książka Daniela Kahneman-a Pułapki Myślenia
Podcast Mała Wielka Firma
Kurs podcasterpro.pl
GOŚĆ ODCINKA

Paweł Tkaczyk
Paweł Tkaczyk – jak sam twierdzi – zarabia na życie opowiadaniem historii. Buduje silne marki – pracuje m.in. z Agorą, Grupą Allegro, wieloma mniejszymi firmami. Doradza startupom i innym przedsiębiorstwom – jako mentor np. podczas Startup Weekend czy Startup Fest. Dzieli się wiedzą – piszę blog o budowaniu marki, popełnił trzy książki: „Zakamarki marki”, „Grywalizacja” oraz „Narratologia”. Prowadzi szkolenia z marketingu, brandingu, social media… Kocha literki niemal w każdej – poza Comic Sans – formie.
WARTO KLIKnąć
SŁUCHAJ NAS NA
ODCINEK DO PRZECZYTANIA
Paweł: Witamy w kolejnym odcinku podcastu Mała Wielka Firma. Prawie.
Michał: No i właśnie tak to się zaczyna, kiedy siedzi przed Tobą taki storyteller i wszystko psuje po prostu. Ja już mogę iść do domu, więc pożegnam się, zostawię Pawła samego i niech sobie po prostu porozmawia.
Paweł: Widziałem, że się tak wahasz.
Michał: Waham się, bo wiedząc, że przyjdziesz do nas do odcinka, to chciałem sobie takie story znaleźć i szukałem w swojej głowie i znalazłem jedno.
Paweł: Dajesz.
[00:00:00]
Paweł: Witamy w kolejnym odcinku podcastu Mała Wielka Firma. Prawie.
Michał: No i właśnie tak to się zaczyna, kiedy siedzi przed Tobą taki storyteller i wszystko psuje po prostu. Ja już mogę iść do domu, więc pożegnam się, zostawię Pawła samego i niech sobie po prostu porozmawia.
Paweł: Widziałem, że się tak wahasz.
Michał: Waham się, bo wiedząc, że przyjdziesz do nas do odcinka, to chciałem sobie takie story znaleźć i szukałem w swojej głowie i znalazłem jedno.
Paweł: Dajesz.
Michał: W 2008 roku, jak rzuciłem papierami w banku na placu Solnym, notabene we Wrocławiu i wyszedłem to dostałem w prezencie książkę Briana Tracy’ego. I w tej książce, z racji tego, że skończyłem swoją pracę, już nie miałem samochodu firmowego, wiec poszedłem na pociąg, wsiadłem i jechałem tym pociągiem, zacząłem książkę czytać, bo nic innego nie miałem wtedy do roboty i tam wyczytałem taką, wydawałoby się, bzdurę. Było tam napisane, że kiedy sobie mocno coś zwizualizujesz, kiedy o czymś pomyślisz, co nawet jest nie do końca możliwe do spełnienia, to to się wydarzy. Jak wróciłem do Szczecina, następnego dnia pojechałem sobie do kolegi do biura. On ma biuro w samym centrum Szczecina, gdzie nie ma możliwości zaparkowania. I tak sobie jadę i przypomniałem sobie tą anegdotkę z tej książki, to mówię, dobra, mam okazję, mówię sobie będzie miejsce, będzie miejsce, będzie miejsce, ale nie będę jak głupek, ale spróbuję. Będzie miejsce. Podjeżdżam i było miejsce. Dlaczego do tego jakby, skąd taki głupi wstęp na samym początku jak Karol Strasburger, chociaż jemu to lepiej wychodzi, to dlatego, że kiedyś sobie wymyślimy z Mariuszem, że na naszej kanapie usiądzie Paweł Tkaczyk i oto jest.
Paweł: Nie wiedziałem, że jakoś tak masz specjalne (ns 00:01:54). Michał: Dobrze czy nie?
Paweł: Bardzo dobrze, pięknie. I wizualizowałeś sobie, jak siedzie tutaj? Mam na dzieję, że miałem ubranie w Twojej wizualizacji.
Michał: To może po 23.00 może w tej drugiej części odcinka do tego wrócimy, ale dzisiaj…
Paweł: To skórzana kanapa, strasznie wygodnie się tu nago siedzi.
Michał: Na szczęście nie czerwona. Chyba najbardziej znana z tych wszystkich różnych filmów. Ostatnio na Twitterze jest bardzo modny kanał, nie wiem czy miałeś okazję zobaczyć?
Paweł: Na Twiterze kanał?
Michał: Tak.
Paweł: Czy konto?
Michał: Właśnie, widzisz. Patrz.
Paweł: Na YouTube kanał, na Twitterze konto.
Michał: Tak to jest z marketingowcem rozmawiać. Konto na Twitterze, w którym wrzucają takie urywki najbardziej żenujących polskich filmów porno.
Paweł: Nie?
Michał: Kanał w ciągu dwóch czy trzech dni ma 20 tysięcy followersów. Konto, kurcze, znowu pomyliłem.
Paweł: Nie wiedziałem, że istnieje polskie porno, a co dopiero, że jest żenujące.
Michał: To trzeba zobaczyć, ale potem świat jest już inny. Stąd (ns 00:02:48) jakie wizualizacje ci się tworzą. To może oficjalnie. Dzień dobry Mariuszu.
Mariusz: Dzień dobry Michale.
Michał: Dzień dobry Pawle.
Paweł: Dzień dobry chłopaki.
Michał: Witamy Cię bardzo serdecznie. Bardzo się cieszymy, że przyjechałeś. To jeszcze jedna aluzja, bo ja sobie wypisałem, miałem cały dzień, żeby się przygotować.
Paweł: Anegdotki sobie wypisałeś?
Michał: Pojechałem (ns 00:03:04), bo ostatnio bardzo polubiłem (ns 00:03:07).
Paweł: Zrelaksuję się na kanapie, a Ty jedziesz anegdotki.
Michał: Tak, bo Ty też lubisz takie dziwne filmy. Ostatnio o dinozaurach coś zamieszczałeś. Ja kiedyś lubiłem oglądać Oszukać Przeznaczenie. I wiesz, było, w zasadzie jest jeszcze, trzech założycieli tego podcastu. Ty, bo nam kiedyś to doradziłeś, jak kiedyś jeździliśmy z Mariuszem na warsztaty, Marek, który nas jakby do tego jeszcze mocniej pchnął i Konrad Gurdak, który nam wymyślił nazwę. I Konrada już mamy odhaczonego, Ty jesteś drugi i zostaje nam ostatnie ogniwo, czyli Marek Jankowski. Trzeba będzie go zaprosić.
Mariusz: Może poprosimy Pawła polobbuje trochę za nami.
Paweł: Nie ma problemu, jasne. Widziałem, że Jankoś mi SMS-a napisał, więc zaraz mu odpisze.
Michał Właśnie. Pawle, co dobrego u Ciebie?
Paweł: Samo dobre. Kilometry lecą. Śmieje się, że wiatr żyje w podróży. Nie kupuj ode mnie samochodu. Wczoraj był poniedziałek rano, pojechałem do Łodzi, miałem konsultacje z klientem, skończyłem w Łodzi, przyjechałem do Szczecina, po drodze zrobiłem jeszcze konsultację w samochodzie z jedną klientką. Jak jej opowiedziałem mój plan dnia, to ona mówi, Boże kochany, 700 kilometrów dziennie. Ja mówię, no tak, to jest moja dzienna dawka kilometrów. 700 kilometrów, to jest akurat tyle, ile powinno się dziennie robić.
Michał: No właśnie, bo powiem Ci, nawiązując do tego wątku, to też sobie sprawdziłem, przejrzałem Twój kalendarz, który jest dostępny w internecie. I tak, w styczniu jedna sobota dowolna, w lutych masz 80% dni zajętych, w marcu 76 %.
Paweł: Tak, a nagrywamy to w styczniu, wiec jakby w marcu…
Michał: Będzie gorzej.
Paweł: Oczywiście, że będzie gorzej.
Michał: Będzie gorzej, prawda? Wiesz i od razu mi przychodzi na myśl, skąd ty bierzesz tą parę do tego wszystkiego?
Paweł: Lubię to, co robię. To jest jedna rzecz. Poza tym mam cudowny zespół ludzi, którzy mi pomagają. W sensie takim, że mam dwie dziewczyny, które zarządzają moim kalendarzem. Czyli właśnie patrzysz w kalendarz i ogarniasz go pewnie lepiej niż ja, bo ja widziałem go ostatnio kilka dni temu.
Michał: Doszły Ci dwie rzeczy (ns00:04:59)
Paweł: Pewnie tak. A ja dostaje SMS-a rano, gdzie jest napisane, Paweł masz być tutaj i tutaj. Hotel zarezerwowany. Bilety w mailu, jeśli jadę pociągiem przed samolotem wiec ta logistyka zajmowała mi kiedyś potwornie dużo czasu i była bardzo męcząca. Natomiast w tej chwili jestem w stanie skupić się właściwie tylko i wyłącznie na robieniu. Właśnie przyjechałem tutaj, jestem umówiony z Wami, potem jeszcze mam dwa spotkania, dwa nagrania jeszcze, więc jest tego dość sporo. Jest to, plus jest Karolina, która ogarnia moje media społecznościowe, kiedy ja jestem w samochodzie i na przykład nie mogę odpowiadać. I to wszystko sprawia, że tam, gdzie jestem potrzebny fizycznie, to wszystko jest ogarnięte pod względem umów, papierów, rozliczeń i tak dalej. Ja nie muszę tego robić. To nie jest tak, że ja mam dużo pary. Tylko jak liczysz moją energię, to musisz do tej energii dodać jeszcze energię kilka osób, które załatwiają rzeczy, które gdyby robił to sam, pewnie robiłbym jedną trzecią tego, co robię. A propos tego kalendarza, bo musiałbym sobie wyciągnąć z tego kalendarza dni na odpowiadanie na maile, na podpisywanie umów, na ogarnianie logistyki. Te wszystkie rzeczy, które się dzieją jednocześnie.
Michał: Czyli można powiedzieć, że byłbyś mną, bo ja właśnie jestem na tym etapie, gdzie staram się jeszcze one way show robić, aczkolwiek jestem już na etapie dość mocnych zmian.
Paweł: Bardzo polecam jakby delegowanie niektórych rzecz. To ma swoje wady i zalety. Zaleta niewątpliwie jest taka, że robię właściwie bez przerwy. Wada jest taka, że robię bez przerwy. Dlatego na przykład napisałem jakiś czas temu na Facebooku taki post, że jestem w firmie. I to był 15 stycznia chyba i byłem w firmie pierwszy raz właściwie od połowy grudnia. Usiadłem przy swoim biurku, rozpakowałem kartki świąteczne, odpowiedziałem na maile i tak dalej. Moja załoga w ogóle, jak mnie zobaczyła, mówi, o cześć. Ja mówię, to jest moja firma nadal.
Michał: Jeszcze.
Paweł: Jeszcze.
Michał: Jak się jeszcze klucz otwiera w zamku, to znaczy, że jeszcze.
Paweł: Nie, jakby ja nie mam gabinetu. W sensie takim, że na przykład oni najczęściej używają mojego gabinetu na składzik jakiś tam, jak robimy jakieś większe wysyłki. Jak robiliśmy dla Hewlett-Packarda jakieś większe wysyłki jakiś czas temu, to pamiętam przyjechałem chyba w listopadzie do firmy, też w sumie dwa dni w miesiącu byłem u siebie. Przyjechałem i miałem pudła zapakowane pod sufit i ja się pytam, co jest? A oni mówią, potrzebowaliśmy składziku, a ciebie nigdy nie ma. Ja mówię, ma to sens, usiądę sobie w konferencyjnym przy stoliku.
Mariusz: Nic się nie zmarnowało. A propos anegdot, to mi się przypomina taka jedna sytuacja związana z Tobą. Pewnie nie pamiętasz, ale kiedyś rozmawialiśmy na Skype. I to właśnie był taki moment, kiedy ja zaproponowałem, że może się zdzwonimy, czy możemy się spotkać, to było moje pierwsze zachłyśnięcie informacjami z Małej Wielkiej Firmy. Napisałem Ci przydługiego emaila, mam nadzieje, że go nie pamiętasz, bo on był żenujący w większości.
Paweł: Czemu? Nie. Wszystkie maile pamiętam.
Michał: To dzisiaj wisi w gabinecie.
Paweł: W tej takiej ramce, żenujący mail. Największy żenujący mail ever. Także na zaszczytnym miejscu.
Michał: Może to jest fajna anegdota na sprawnego, żeby pokazać, jakie ludzie maile piszą.
Paweł: Absolutnie.
Mariusz: I to, co mi się wtedy rzuciło tak w oczy to po pierwsze, że delegowałeś to na osobę, która jakby umówiła nas na tą rozmowę. Powiedziałeś, że tutaj jest Adriana bodajże, jak dobrze pamiętam.
Paweł: Tak, Adriana i dalej Adriana mi to załatwia.
Mariusz: Wiec Adriana, że tak powiem, to ogarnęła. Po drugie, nie było konieczności żadnego umawiania, spotykania się osobiście, bo załatwiliśmy to w 15 minutowej rozmowie skypowej. I zaoszczędziłeś swój czas, mój i było to sprawnie ogarnięte. Podejrzewam, że to są takie drobne elementy, które ten czas ci zaoszczędzają.
Paweł: Tak. I to jest coś czego się nauczyłem niestety na swoich własnych błędach i za swoje własne pieniądze. Ja już firmę prowadzę od 2000 roku, wiec właściwie jest to 20 rok prowadzenia firmy i pamiętam jaki byłem młody i głupi, jak prowadziłem firmę na samym początku. I pamiętam na przykład taką dokładnie sytuację, kiedy dostałem zapytanie ofertowe i ono było od jakiejś firmy spod Rzeszowa. Ja jestem z Wrocławia i byłem taki najarany po prostu, że ktoś chce mnie zatrudnić i tak dalej, że jak oni tam w mailu napisali, niech pan przyjedzie, to pogadamy, to ja niewiele myśląc po prostu wsiadłem w ten samochód, pamiętaj, o tym, że nie było jeszcze autostrady do Rzeszowa, wiec jakby sześciogodzinna trasa w jedną stronę, pół godzinne spotkanie i sześciogodzinna trasa w drugą stronę. I spotkanie, które oczywiście skończyło się niczym. Oczywiście więcej takich rzeczy było. To nie jest tak, że ja się nauczyłem po jednym razie, że nie. Ale jednak uważam, że fajniej uczyć się na błędach innych, więc fajnie, że to nagrywamy i to opowiadamy, bo jeśli ktoś na przykład nosi się z zamiarem czy założenia firmy, czy już ma firmę i nadal go jara jakby spotykanie się z klientami, to dzisiaj mamy taką technologię, która, po pierwsze, pozwala na załatwienie w czasie takiego onlinowego spotkania większości rzeczy, które możemy załatwić face to face. Wartość tego uścisku ręki ona jest, natomiast ona pojawia się troszeczkę dalej w relacji. To znaczy, że ja zawsze to staram się tłumaczyć młodym przedsiębiorcom, że ludzie nie robią ci łaski przychodząc do ciebie do firmy po jakiś produkt czy usługę. To jest handlowa wymiana. Ty masz coś czego oni chcą. Oni mają coś czego ty chcesz. Jeśli usiłujesz sobie udowodnić, czy to jest cokolwiek warte, to ja zawsze mówię, spróbuj zaprosić ich do siebie. Czyli wiesz, biznesem z Białegostoku dzwoni do mnie, może byś przyjechał, rąsia, rąsia, pogadamy i ja wtedy odpowiadam, nie ma żadnego problemu, zapraszam do mnie. A jak tak, to nie. I teraz, jeśli on nie jest gotów przyjechać do mnie, to dlaczego liczy na to, że ja mam być gotów przyjechać do niego. Spotkajmy się w połowie drogi, czyli umówmy się w Warszawie. A jeśli spotkanie w Warszawie też nie jest dla ciebie odpowiednie, to może byśmy na Skype.
Mariusz: To może Skype.
Paweł: Absolutnie, wiec może byśmy na Skype.
Mariusz: Tak, bo dla niego to spotkanie będzie półgodziny, godzinę jego czasu, a ty masz czas dzień zablokowany.
Paweł: Tak. A ty jedziesz 6 godzin w jedną, 6 godzin w drugą. Jasne, że są audiobooki, ale to jednak nie o to chodzi.
Michał: Jest też nasz podcast, pamiętaj.
Paweł: I podcasty, absolutnie.
Michał: Ale jeszcze nie mamy tyle odcinków, żebyś do Warszawy dojechał.
Paweł: To musisz zostawić na włączonym nagrywaniu i to tam się nagra.
Michał: Tak, własne przemyślenia.
PaweŁ: Jakieś odgłosy ludzi otwierający firmę, jakichś ludzi sprzątających.
Mariusz: Musimy przestać ciąć, skracać, wycinać jakieś szumy.
Michał: Musimy przestać gadać w takim razie.
Mariusz: Niech leci po całości.
Michał: Powiedziałeś, że dlatego jesteś taki zajęty, bo lubisz to, co robisz. To może zdejmijmy trochę tą klątwę wiedzy, bo bardzo często zakładamy, że wszyscy wiedzą kim jest Paweł Tkaczyk, ale jakbyś mógłbyś tak w dwóch, trzech zdaniach opowiedzieć osobom, które jeszcze Ciebie nie miały okazję poznać, a powinny.
Paweł: Dzień dobry Państwu. Nazywam się Paweł Tkaczyk i zarabiam na życie opowiadaniem historii. Tak zawsze mówię na początek. Czasem przychodzę do ludzi poopowiadać im różne rzeczy na szkoleniach, konferencjach. Jestem szkoleniowcem wydaję mi się. Muszę się z tym pogodzić, że trochę jestem. Zawsze traktowałem jaką dodatkową robotę, ale sobie zrobiłem podsumowanie roku, to się okazało, że tych szkoleń było kilkadziesiąt, z 50 chyba było takich szkoleń, więc jestem szkoleniowcem. Natomiast patrząc na to podsumowanie jednak jestem strategiem marki. Pomagam moim klientom opowiadać ich historie. To znaczy, mam od 20 lat firmę, tak, jak powiedziałem, która zajmuje się budowanie marek silnych. Bardzo mocno wierzę w to, że dobra marka to jest świetnie opowiedziała historia i uważam, że ludzie przebijają się na rynku w momencie, kiedy potrafią opowiedzieć o swoim produkcie czy usłudze tak, żeby inni dostrzegali w tym wartość. I w tym pomagam ludziom. Czyli najczęściej to są właśnie jakieś takie warsztaty strategiczne, gdzie pomagam im ułożyć marketing. W dobrym momencie zapytałeś, bo robiłem sobie to podsumowanie roku 2019, na co przeznaczyłem ile dni i tak dalej i teraz wyszło mi z tego, z głowy cytuję w tej chwili, ale wyszło mi że dwieście z hakiem dni w drodze, czyli wyjazdowych i tak dalej, nie licząc wakacji oczywiście i żadnych takich rzeczy. 200 z hakiem dni w drodze. 100 ponad godzin konsultacji i 30 albo 40 wystąpień publicznych na konferencjach, jeśli nie 50. Także to mniej więcej są moje statystyki, więc jestem mówcą publicznym, jestem doradcą, strategiem. Jestem szkoleniowcem. Jeżdżę.
Michał: Dobrze, jak się ma strateg w Polsce? Ma co robić?
Paweł: Oj tak.
Michał: Naprawdę?
Paweł: Tak. Mnóstwo rzeczy. To znaczy, strateg w Polsce, nie wiem czemu rozmawiamy w Polsce, bo właściwie globalnie to działa tak samo. Strateg w Polsce wchodzi przed marketerami. To znaczy, że strateg to jest koleś, który zabiera firmę, markę lub produkt z punktu A do punktu B, ale nie zabiera jej fizycznie, tylko planuje podróż. Czyli jest taki travel plannerem. Fizycznie, to są ci goście, którzy zrobią ci reklamy, którzy ci prowadzą social media i tak dalej. Tylko że strateg jest tym kolesiem, który wyznacza kierunek. I wydaje mi się, że strateg jest tym bardziej potrzebny, im bardziej firmy są świadome. To znaczy, że w pewnym momencie nabywasz tą świadomość, że robienie marketingu dla siebie robienia nie jest wystarczające. To znaczy, to jest taki naturalny rozwój. Nie wiem czy świadomej firmy, czy nieświadomej. Bardziej mi chodziło o to, że znasz się na pieczeniu ciast, wiec marketing robisz w następujący sposób. Wiesz, że powinieneś założyć Facebooka, wiec zakładasz Facebooka i go robisz. Nie wiesz dokładnie, czy robisz dobrze czy robisz źle, natomiast go robisz i w pewnym momencie kręci cię to, że te kółeczka się kręcą jak chomikuj w takiej karuzeli. Ktoś ci powiedział, że musi mieć Instagrama, więc go robisz. Ktoś Ci powiedział, że musisz reklamy robić, więc je robisz. A potem przychodzi strateg i mówi, spoko, wszystko jest ładnie, pięknie, tylko że na przykład kręcisz kółkiem w tym kanale i on cię 30% zbacza z kursu. Kręcisz kółkiem w tym kanale i on cię 30% zbacza z kursu. Ten kanał jest to jest coś, co cię zbliża. I teraz synchronizujmy te rzeczy, wyznaczmy kierunek, nauczmy się rozliczać. To jest na przykład najważniejsze. Marketerzy też wydaje mi się, że nie lubią strategów z tego powodu, że strateg jest kolesiem, który mówi właścicielowi firmy wszystko da się zmierzyć, bo w momencie kiedy rozmawiamy o tym planowaniu podróży z punktu A do B, to musisz wiedzieć, gdzie jest punkt A, muszisz wiedzieć, gdzie jest punkt B, a marketerze, przy całym szacunku dla marketerów, bo jakby też jestem marketerem, ale marketerzy mówią swojemu szefowie, że czegoś nie da się zmierzyć z wygody. Bo jeśli masz płacone za robienie marketingu, to nie ma sensu z takiego racjonalnego punktu widzenia, dokładać do tego wymiaru, czy robisz ten marketing dobrze czy źle, bo twój szef ci płaci. Czy się stoi czy się leży 500 złotych za marketing się należy. A jeśli ja przyjdę i dołożę ci do tego wymiar, że należy się, ale za zrobiony dobrze, to się okazuje, że możesz robić marketing i nie dostawać za niego pieniędzy, bo robisz go źle, wiec dużo łatwiej jest powiedzieć takiemu nieuświadomionemu szefowi, szefie, to są działania wizerunkowe, nie da się tego zmierzyć. Przychodzi strateg i mówi, wszystko da się zmierzyć, jak nie mierzysz, nie da. Zupełnie poważnie, jeśli nie da się zmierzyć, to się nie bierz za to, dlatego, że nie wiesz, czy nie wyrzucasz pieniędzy w błoto i tyle. Uważam, że strateg w Polsce ma się rewelacyjnie. Roboty mam po korek. Strategów jest więcej. Uważam, że jest coraz więcej. Są już dedykowane agencje strategiczne. Kiedy myśmy zaczynali jakby robić ten marketing strategiczny, to na palcach jednej ręki można było policzyć agencje, w których, A, był strateg albo B, dedykowany do marketingu strategicznego. My w tej chwili właściwie poza marketingiem strategicznym robimy bardzo niewiele rzeczy. Znaczy, prowadzimy oczywiście media społecznościowe naszym klientom, robimy jakieś tam projekty graficzne i tak dalej, piszemy teksty, ale to wszystko jest jednak pod tym wielkim parasolem strategii, czyli nie mamy specjalnie klientów, którzy nie korzystają z naszych strategicznych usług.
Mariusz: Ja podejrzewam, że wiem, dlaczego Michał o tym pytał, bo ostatnio rozmawialiśmy z Mariuszem Łodygą i on w swoim badaniu wskazywał, że przedsiębiorcy polscy w większości jakby nie wiedzą, czy potrzebują tej strategii. Nie wiedzą, czy ta strategia jest, definiują ją nieprawidłowo, albo na przykład w firmę posiada wiedzę na temat strategii szef, ona jest w jego głowie, a reszta zespołu nie wie, o co chodzi. Tutaj bardziej chodziło o tą świadomość, Michał, tak? Czy przedsiębiorcy jakby w Polsce dojrzeli do tego, że potrzebują strategię i zgłaszają się ciebie?
Paweł: Wiesz co, to nie jest tak, że dojrzeli przedsiębiorcy wszyscy jako całość. Ja uważam, tak jak Wam opisałem, że dojrzewają. Że w pewnym momencie stwierdzasz, że ok, robienie ciast świetnie, robienie Facebooka świetnie, ale potrzebujesz to ogarnąć, dlatego, że coś czujesz, że ci przecieka między palcami i zawsze są takie firmy, które stwierdzają, że nie potrzebują strategii.
Mariusz: To ja się zgłaszam.
Paweł: I zawsze są firmy, które jakby w pewnym momencie stwierdzają, dobra weźmy to i uporządkujmy.
Mariusz: Tak. Ja to doświadczyłem, bo to tak było szarpane. Odrobiliśmy troszkę tutaj, podreperowaliśmy jakąś część wizualną firmy, a to trochę się weźmiemy za Facebooka, zrobimy szablony do postów. To jest takie, wiesz, trochę tu, trochę tam, łatane, ciągnięte. Tu pociągniesz kołderkę, tam nogi wystają.
Paweł: No więc widzisz, a potem się okazuje, że jest ktoś, kto jest w stanie Ci to ogarnąć i wyłapujesz mnóstwo oszczędności. Oszczędności czasu, pieniędzy, narzędzi. Strateg to jest koleś, który ci właśnie planuje podróż. Analogia do podróży uważam, że jest super, bo podróżować każdy może. Kiedy nie masz planu, to jasne, że podróżujesz. Czy zbliżasz się do celu? Niekoniecznie. Możesz iść jakby okrężną drogą. Tymczasem jest człowiekiem, który ci poda mapę, narysuje ci ścieżkę i mówi, stary, rób. Rób to, co robiłeś, ale to cię przynajmniej zbliża do celu.
Michał: A miałeś taką sytuację, że komuś powiedziałeś, stary zawróć?
Paweł: Jasne. Wiesz, firmy mnie zatrudniają bardzo często na przykład do doradztwa i jeśli projekt na przykład nie ma absolutnie szansy powodzenia, to ja nie jestem miłym gościem. Znaczy ok, prywatnie pewnie tak, natomiast jak ktoś mnie zatrudnia, to nie jestem miłym gościem i zupełnie w twarz ci powiem, ja nie widzę szans. To znaczy, że rozumiem, że robisz firmę z pasji na przykład, natomiast patrząc na wskaźniki, tak, jak sobie zrobiłem analizę, to nie widzę absolutnie szans, żeby ta strategia, którą masz dzisiaj doprowadziła cię do czegokolwiek. Zamknij to na wszystko spusty, załóż coś nowego. Proszę bardzo.
Mariusz: A zdarzyło Ci się tak, że ktoś z klientów mówi, że on na przykład nie chce zmierzyć, bo on woli nie wiedzieć? To tak, jak niektórzy nie chodzą do lekarza, bo wolą się nie dowiedzieć co się tam robi złego.
Paweł: Nie. Wiesz co, nigdy mi się to nie zdarzyło. Być może dlatego, że docierają do mnie kliencie, którzy, no właśnie, my, jako firma już mamy na tyle reputację, że my nie robimy tak zwanego outbound marketingu. Czyli takiego marketingu, gdzie my idziemy do klienta i namawiamy go na to, żeby skorzystał z naszych usług, bo wtedy zakładam, że rzeczywiście mógłbym trafić na takiego klienta, który by mi powiedział, wolę nie wiedzieć. Natomiast rozmawialiśmy o tym moim kalendarzu, który jest wypełniony po korek, my obsługujemy klientów, którzy do nas przychodzą. I jak oni przychodzą do nas, to raczej oni wiedzą, czego chcą, więc ja się z tym nie spotykam, ale zakładam, że na rynku istnieje taka kategoria ludzi, którzy woleliby nie wiedzieć. Nie mam z tym problemu.
Mariusz: Wspomniałeś, że firmę masz od 2000 roku, pierwsze eskapady do Rzeszowa.
Paweł: Jasne.
Michał: Walki o klienta. Notabene ja byłem, kiedyś ze Szczecina dalej niż do Rzeszowa, bo pojechałem do Boguchwały.
Paweł: Nie wiem gdzie to jest.
Michał: To jest jeszcze za Rzeszowem.
Paweł: Brzmi jak za Rzeszowem, absolutnie.
Michał: Bardzo egzotyczne miejsce.
Mariusz: Pamiętam, opowiadałeś, że chłodno było.
Michał: Dość.
Mariusz: I nie mówimy o temperaturze.
Michał: Tak. Dość specyficzne miejsce. Aczkolwiek pozdrawiam, bo skończyło się dealem. Niemniej jednak 20 lat. Czy to jest 20 lat trudnej ciężkiej pracy, żeby zbudować sobie taką markę, jaką masz teraz. Czy to jest może ten fart, o którym się często mówi?
Paweł: To jest absolutnie fart.
Michał: No właśnie, to jak to jest kurka wodna powiedz mi?
Paweł: Wiesz co, kilka rzeczy. Po pierwsze, ja jestem gościem, ponieważ robię to, co robię, jestem gościem, który żyję po prostu w cyferkach, badaniach, raportach i tak dalej. Dlatego, że moi klienci mi za to płacą. Moi klienci płacą mi za to, żebym wiedział, ale płacą mi też za to, żebym powiedział skąd wiem, bo byle gość z ulicy, za proszeniem, może przyjść i powiedzieć, zamknijcie tą firmę, to się do niczego nie nadaje. Natomiast ja to muszę to udowodnić, więc różnego rodzaju badania, ekonomia behawioralna, różne takie rzeczy. Żyję po prostu w badaniach i raportach. I teraz istnieją badania dotyczące tego sukcesu, czyli w jaki sposób ludzie osiągają sukces i tak dalej. I teraz zacznijmy od autorów bestsellerów New York Timesa, bo to jest taki fragment, od którego ja zaczynałem. Moi rodzice mieli wydawnictwo, więc ja jakby w biznesie książkowym się wychowałem. To jest to, co mnie interesowało. I teraz jest takie meta badanie, które bada biografie ludzi, którzy umieścili swoją książkę na liście bestsellerów New York Timesa w poszukiwaniu właśnie jakichś korelacji, wspólnych cech, czegoś, co tam możemy wyłapać. Teraz okazuje się, że to są ludzie z różnych środowisk, w różnym wieku, z różnymi wydawnictwami. O różnej tematyce książki, ale mają jedną rzecz wspólną. Średnio to jest jedenasta książka tego autora. Czyli książką, którą on umieścił na liście bestselerów New York Timesa jest średnio jedenastą książką tego autora. I teraz co to oznacza? Oznacza to, że po pierwsze ten sukces, ten wiralowy efekt, o którym rozmawiamy, to jest, to co my widzimy, to jest olbrzymi wierzchołek góry lodowej. To znaczy, jak patrzymy na krzywą, to jest tak zwana krzywa logorytmiczna albo krzywa długiego ogona, widzisz kilka spektakularnych sukcesów. Natomiast nie widzisz pierdyliarda nieudanych prób, które za nimi stały, niekoniecznie od ludzi, którzy ten sukces odnieśli, a wcześniej mieli nieudane próby, ale również od ludzi, którzy nie. W pewnym momencie jakby nie możesz się oprzeć wnioskowi, że sukces jest w jakimś stopniu kwestią szczęścia. Jeśli jest kwestią szczęścia, to spokojnie jakby można go porównać do rzutu monetą. I teraz pytanie jest bardzo proste, jak zwiększyć prawdopodobieństwo wyrzucenia orła?
Michał: Narysować na drugiej stronie.
Paweł: Nie. Ale normalną monetą jak rzucasz, jak zwiększyć prawdopodobieństwo, że trafi ci się orzeł?
Michał: Rzucać.
Paweł: Tak, więcej razy rzucać monetą. I teraz badania nad sukcesem pokazują, że ludzie, którzy osiągają sukces to są ludzie, którzy nie przestają próbować. To znaczy, że jakby te rzuty monetą się powtarzają i powtarzają cały czas i właśnie jedenasta książka na liście bestsellerów New York Timesa, nie wiem, kolejna twoja firma, startup czy cokolwiek innego. Moim rodzice mnie tak wychowali. To znaczy, moi rodzice, jak zakładałem firmę miałem 20 lat, powiedzieli mi Paweł nie zakładaj firmy pod nazwiskiem, dlatego, że większość firm upada i twoja pewnie też upadnie. Nazwisko ci zostanie do końca życia, natomiast z firmą będziesz musiał się pożegnać. I teraz to, że moja firma nie upadła to było potworne szczęście. Znaczy, oczywiście, że my też psychologicznie mamy tendencje do przypisywania sobie większej części zasług w momencie, które osiągamy sukces i odwrotnie. Mamy tendencje do zwalania na czynniki zewnętrzne w momencie, kiedy mamy porażkę. Ja oczywiście mógłbym powiedzieć, osiągnąłem sukces dzięki mojej ciężkiej pracy i tak dalej. Jasne, że tyrałem, tylko że w tym czasie tak samo dzieżko tyrało pierdyliard innych ludzi i oni nie są w tym miejscu, w którym ja jestem i to jest ta część szczęścia. Czyli oczywiście na pewno nie są tam ludzie, którzy nie tyrali, ale w momencie, kiedy mówiłeś tyrałka zapewni ci sukces, absolutnie nie jest to prawdą, dlatego, że jest ta jeszcze wielka dawka szczęścia, więc ja miałem mnóstwo szczęścia w życiu gdzieś tam po drodze. Ja dlatego na przykład nie lubię opowiadać o sobie. Mam taką przyjaciółkę Julię (ns 00:25:39) i ona przychodzi do mnie i mówi, Paweł, dlaczego ty ze sceny nie opowiadasz o sobie? Ja mówię, po pierwsze, dlatego, że to nie jest interesujące, a po drugie, dlatego, że ludzie nie chcą słuchać tego, co ja uważam, a uważam, że miałem szczęście. Ludzie chcieliby usłyszeć, jeśli chcesz być w tym miejscu, w którym ja jestem to rób to. Tylko, że to nie działa w ten sposób, bo gdybyś robił to samo, co ja to byś został kolejnym Pawłem Tkaczykiem. Tylko, że musiałbyś być w tym samym miejscu i czasie, co Paweł Tkaczyk. To jest tak jak Mark Zuckerberg będzie cię uczył, jak zostać miliarderem i jego lekcja jest bardzo prosta, załóż Facebooka. Problem polega na tym, że Facebook już istnieje, wiec jakby nie możesz tego zrobić jeszcze raz, więc uczenie się z takiego czegoś absolutnie nie. I ludzie też, a propos takiego story-tellingowego zacięcia, czy warsztatu, mają tendencję do szukania tej takiej jednej przyczyny czy konkretnej ścieżki. Tymczasem nie. My dokonujemy wyborów bardzo często w warunkach całkowitej niepewności i one się okazują szczęśliwe, czyli wyrzucasz tego orła, idziesz dalej, robisz z tym coś i dochodzisz do takiego miejsca. Także bardzo mi przykro, że tu Cię nie satysfakcjonuje taka odpowiedź.
Michał: Bardzo satysfakcjonuje. Jak najbardziej. Tylko wiesz, wszedłem w głęboki proces myślenia.
Paweł: Chodzi mi o to, że ja uważam, że z tego nie da się niczego nauczyć, z takiej wypowiedzi. To znaczy, że mogę ci powiedzieć o badaniach, czyli na przykład jest takie cudowne znowu meta badanie, badanie osiągnięć naukowych, bo generalnie na przykład w środowisku naukowym jest takie przeświadczenie, błędne, wiemy z badań, że błędne, ale jest, że Nobla dostaje się za jedną ze swoich pierwszych prac, a potem jak mijasz czterdziestkę, to się okazuje, że jesteś już właściwie zdolny do generowania nowych pomysłów i jedziesz na swoim sukcesie i tak dalej. I teraz czy to jest prawda? I tak i nie. To znaczy, że rzeczywiście znakomita część ludzi, którzy zdobyli nagrodę Nobla, dostała tego Nobla za swoje przełomowe badania w momencie, kiedy były dość wcześnie w swoich tych. Natomiast są ludzie, którzy dostali Nobla za badanie, kiedy mieli 80 lat i koleś wrócił do laboratorium po iluś tam latach. Daniel Kahneman napisał Thinking Fast and Slow, czyli bestellerową książkę Pułapki Myślenia, jak miał 77 lat. Nobla zdobył ładnych parę lat wcześniej, ale żadnej takiej książki nie napisał wcześniej, z takim sukcesem i tak dalej, więc Ci goście, którzy byli autorami tego meta badania pokazali, że to, co się liczy, to jest rzucanie monetą. Czyli właściwie wchodzisz do laboratorium i robisz jeszcze raz i jeszcze raz. Ja na przykład bardzo wierzę, że miejsce, w którym jestem teraz jest wynikiem tego, że ja na przykład mając świadomość tych badań cisnę na to, żeby cisnąć. Nie, żeby robi jakieś tam przełomowe rzeczy. To jest tak samo jak myślisz o Rolling Stonsach. Roling Stonsi są tysiąc razy bardziej sławni niż jakikolwiek inny zespół z ich współczesności, czyli z lat 60 czy 70, ale nie grają tysiąc razy lepszego rocka. Jedyna różnica między Stonsami jest, że oni pozostałymi zespołami jest taka, że Stonsi są. Istnieją, cisną dalej i grają. Te dziadki grają dalej i mają sławę. Metalica dokładnie to samo. To nie tak, że oni grają lepszą muzykę, ale po prostu są, więc ja w tym takim planowaniu mojego życia jedyną stałą, jaką uznaję, to jest to, że ok, będę. Co będę robił? Nie mam zielonego pojęcia, ale będę, bo lubię to, co robię i uważam, ze to jest ważne, żeby się nie zajeżdżając czymś, czego się nie lubi, tylko jednak robić swoje.
Michał: A masz jakiś plan do kiedy będziesz cisnąć? Czy masz już w głowie taki moment?
Paweł: Nie spodoba Ci się, dlatego, że ja zawsze mówię, że do pierwszego zawału.
Michał: Ok. Wiesz, my przechodzimy też mikro zawały.
Paweł: To jest pół żartem pół serio.
Mariusz: Michał układa kalendarz kolejnych imprez i chciał wiedzieć dokąd może Cię bookować.
Paweł: Nie, nie. Nie planuję, również z tego powodu, że zdaje sobie sprawę z potęgi przypadku w tym wszystkim. To znaczy, że ja mogę jutro się rozbić na autostradzie, jak będę wracał ze Szczecina, to nie jest autostrada, to jest eska
Michał: Więc się nie rozbijesz na autostradzie.
PaweŁ: To tam się na esce rozbiję. I teraz plany planami. Oczywiście mam jakieś takie zarysowane rzeczy, które chciałbym zrobić, natomiast na pewno nie mam zarysowane, kiedy skończę. Skończę wtedy, kiedy skończę. Gdybym skończył dzisiaj, to nic wielkiego by się nie zdało, po prostu bym zniknął. To znaczy, że zakładam, że nie tęskniłaby za mną olbrzymia rzesza ludzi. To jest tak, jak z gwiazdami Hollywood. To jest na przykład też bardzo fajne badanie. Nie wiem, czy kojarzysz takiego gościa, który nazywa się Rick Moranis. On grał w Kosmicznych Jajach i tak dalej. Był świetnym komikiem i był na drodze do sławy do Holywood i w pewnym momencie po prostu zniknął. I to nie jest tak, że mamy jakieś wielkie komitety obrony.
Mariusz: Przepraszam, już wiem o kim mówisz. On się pojawił teraz w serialu The Morning Show. Scena była z nim.
Paweł: Nie widziałem tego jeszcze, ale miał takie charakterystyczne okulary i tak dalej. Teraz okazało się, że on zniknął, dlatego, że u jego żony zdiagnozowano raka i on się postanowił po prostu poświecić opiece nad swoimi dziećmi i po prostu zniknął z Holywood. Zniknął, nie było wielkiej wyrwy po nim, nie było wielkie dziury po nim. On po prostu zniknął. Teraz myślę, że dokładnie tak samo jest każdym z nas. Przez nas nie rozumiem, bo chciałem teraz w następnym zdaniu powiedzieć, celebrytów, ale nie jestem celebrytą.
Michał: My nie jesteśmy też jeszcze.
Mariusz: My dopiero próbujemy.
Paweł: Ale wiesz, nie wiem, czy miałbym ambicję być celebrytą. Po prostu mam jakiś tam poziom sławy, jestem znany w swoich własnych kręgach i spoko. Natomiast gdybym zniknął, gdybym zniknął ci z Instagrama dzisiaj, to zakładam, że raz na parę tygodni pomyślałbyś, ciekawe gdzie jest Paweł, gdzie są ludzie sukcesu i tak dalej. Ale to jest wszystko, co by się wydarzyło, więc ja mogę dzisiaj wyjść. Zarobiłem wystarczająco dużo pieniędzy, żeby to zrobić i tak dalej. Ale plan jest taki, że zamierzam trochę większą dziurę w tym wszystkim, co robię i jeszcze trochę tu pobędę.
Michał: A powiedz mi, bo jak tak jeździsz po firmach, a masz tych konsultacji milion w cudzysłowie…
Paweł: Sto.
Michał: Właśnie, bo nie doliczyłem się.
Paweł: Z tego 10% to są charytatywne rzeczy.
Michał: Tak. Ale powiedz mi tak, jedziesz sobie czasami do tej firmy, wchodzisz, poznajesz te fajne pomysły. Czy nie miałeś kiedyś takiego diabełka, który ci się kiedy włączył, kurde, a może ja bym to zrobił?
Paweł: Wprost przeciwnie. Ja mam mnóstwo pomysłów, które bardzo chętnie oddaje, dlatego, że ja ich nie zrealizuje. Ja wierzę, że pomysł bez realizacji jest warty zero. Ok, dwie rzeczy. Po pierwsze, to, co mówisz jest nietyczne.
Michał: Wiesz, rożne rzeczy się spotyka.
Paweł: Oczywiście, że tak. Natomiast uważam, że mam jedną reputację i gdybym zrobił to raz, to nie byłbym w stanie tego zrobić już, nie byłbym w stanie wykonywać mojej pracy, więc czasem firmy na przykład cisną na podpisanie NDA, dużo rzeczy, które robię są obwarowane jakimś klauzulami, nie poufności, czy cokolwiek. Ja bez tej umowy i tak właściwie nigdy bym nie powiedział nikomu o czymś. Czasem jest tak, że ja pracuję na przykład dla kilku firm z jednej branży, bo na przykład zobacz, pracuję sobie dla Żabki, Lidla. Pracuję dla 5 banków na raz. Pracuję dla, nie wiem, kilku firm z branży jakiejś tam, sieć szkół językowych, czy cokolwiek innego. Robię takie rzeczy. Po pierwsze to jest tak, że nie biorę roboty, która jest czystym konfliktem interesów. Czyli jeśli na przykład dwie firmy mnie poproszę o, Helen Doron na przykład przyszła do mnie kiedyś i powiedzieli, że chcieliby, natomiast jednym z moich dużych klientów jest inna druga właściwie największa siec szkół językowych w Polsce i odmówiłem Helen Doron. Powiedziałem, sorka, nie mogę tego zrobić. Bardzo chętnie wam polecę innego stratega, tam Mariusza czy kogokolwiek innego. Natomiast ja nie. To jest jedna rzecz. Druga rzecz jest taka, że czasem pracuje z firmami tej samej branży robiąc zupełnie inne rzeczy. Czyli na przykład, nie wiem, z jednymi pracuję, szkolę ich ludzi ze sprzedaży, a z drugimi pracuje nad strategią. To nie jest konflikt interesów. Jeśli czuje, że jest konflikt, to na przykład zawiadamiam jedna czy drugą, czy oni nie mają nic przeciwko to. Natomiast wracając do pomysłów i abstrahując zupełnie od tego, czyli jakby to jest ta pierwsza warstwa, zamykam ją w pudełku, nigdy bym tego nie zrobił. Natomiast druga warstwa jest taka, że, rany, ty sobie nie wyobrażasz ile ja mam rzeczy zapakowanych na liście to do. Teraz wychodząc z firmy jakiejś tam, załóżmy że mam klienta X, który ma genialny pomysł na startup i ja sobie go dopisze do listy to do, tylko że ja go zrealizuje po prostu na święty nigdy. Ja bym go dużo chętniej a) zostawił u nich, niech oni go robią, to jest dużo więcej warte, ewentualnie b) jeśli oni zrezygnują z tego pomysłu, ja znajdę kogoś kto to zrobi i oddam ten pomysł. Kurczę, bo tak jak przyjdziesz do mnie po pomysł, to ja ci z 10 dam pomysłów na startupy już dzisiaj, których na pewno nie zrobię i bardzo chętnie je oddam.
Michał: Dobrze. Za chwilę wyłączymy nagrywanie, to porozmawiamy tutaj.
Mariusz: Ja jeszcze nawiąże do tego, co mówiłeś, bo kiedyś rozmawiałem z Pawłem Fornalskim, którego też zresztą znasz, założyciela IAI. I on kiedyś mówił, że padało w stosunku do nich, do IAI, takie pytanie, że macie te wszystkie z tych sklepów i wiecie, co nasza konkurencja robi, czy wy tych pomysłów, czy tych danych nie wykorzystacie? A on też właśnie wtedy powiedział coś takiego, że ten numer przejdzie tylko raz.
Paweł: No właśnie to chciałem powiedzieć. Teraz nie ma takich pieniędzy, które jestem w stanie zarobić na jednorazowej kradzieży pomysłów, która zniszczy moją reputację do końca życia.
Mariusz: Poza tym ja też inną taką rzecz gdzieś przeczytałem. Ktoś powiedział, że pomysł, który tobie się wydaje innowacyjny, mówisz, że na niego wpadłeś, na pewno gdzieś ktoś na niego wpadł.
Paweł: Oczywiście, że tak.
Mariusz: Tylko różnica jest taka, że ty możesz go zrealizujesz i wprowadzisz to w fazę egzekucji, a tamta osoba zatrzyma się na pomyśle i to jest ta różnica pomiędzy tym pomysłem, który gdzie zakiełkował a tym co zostało zrealizowane.
Paweł: Dokładnie tak.
Michał: A jaki będzie Paweł Tkaczyk w 2020 roku? Jakieś przecieki, smaczki?
Paweł: Nie wiem.
Michał: Jakieś pikantne szczegóły?
Paweł: Nie mam zielonego pojęcia. Chciałbym natomiast, widzisz, to jest kwestia tego, że i mówię to z pełną świadomość, że nie wierzę w pecha, czy cokolwiek, za mało złego dzieje się w moim życiu, jestem za mało przestraszony, żeby cokolwiek zmienić, a wiem, że żyję na przykład niezdrowo i tak dalej. Dlatego ja się śmieje, to po pierwszym zawale jest pół żartem, pół serio. Znaczy, że ja sobie absolutnie zdaje sprawę, że zawał to jest taka metafora czegoś, co się jakby poważne wydarzy w moim życiu, co sprawi, że ja zmienię priorytety. Tylko że w tej chwili wszystko jest pięknie. I za mało mnie boli, mówiąc jakby w takich psychologicznych terminach, żebym poczuł, że cokolwiek potrzebuje zmienić, a mam za małą siłę woli i to zupełnie zdaje sobie sprawę z moich wad, żeby zmienić to sam z siebie. Chciałbym się wziąć za siebie. Chciałbym się zdrowiej odżywiać i tak dalej. A potem wsiadasz w samochód, spędzasz 700 kilometrów na autostradzie i właściwie jesz hot dogi na Orlenie, bo nic innego nie ma po drodze.
Michał: A są teraz burgery z buraka.
Mariusz: Jeszcze złote łuki po drodze.
Paweł: Złote łuki, KFC, absolutnie wszystko ten. Ale wiesz, chodzi mi to, że wsiadasz w tej Łodzi w samochód robisz te 700 kilometrów i to jest cały czas autostrada i nie ma niczego. Znaczy mógłbym oczywiście zjechać w Poznaniu, mógłbym zjechać na wysokości nie wiem tam czego i tak dalej, ale mi żal czasu. Muszę swoje kilometry zrobić.
Mariusz: Każdy przystanek jest co najmniej pół godziny.
Paweł: Więcej.
Mariusz: To jest minimum, pół godziny.
Paweł: Pół godziny to jak ja robię normalny przystanek na jedzenie czy drzemkę. Natomiast chodzi mi o to, że jakbym miał wjechać do Poznania, znaleźć restaurację, wykorkować się, zjeść tam i wykorkować się z powrotem, to jest dwie czy trzy godziny w plecy właściwie.
Mariusz: To zdecydowanie.
Paweł: Więc Paweł w 2020 roku może napisze książkę. Mam w głowie książkę.
Michał: No właśnie, bo ja tak chciałem na okrętkę pójść, ale tak widzę, że to trzeba (ns 00:38:18)
Mariusz: A propos książek, to na końcu jeszcze będziemy mieli małą prywatę do Ciebie, bo swoją biblioteczkę przyciągnąłem.
Paweł: Dobra. Natomiast tak, po pierwsze, może napiszę książkę. Mówię może dlatego, że ten plan był na 2019 i został przeniesiony na 2020. Mam ją w głowie i tak dalej, więc to. Może odpalę kursy online, bo też mi to chodzi po głowie. Widzisz, to jest ta moja wish lista, czy lista zadań właściwie. Mam w głowie już pomysł na kanał na YouTubie, a nawet kilka.
Mariusz: Kanał na YouTubie, to ciekawe, bo pamiętam z rozmowy Twojej z Wojtkiem Herą, mówiłeś, że wideo to nie.
Paweł: Nienawidzę z całego serca. Natomiast jako strateg absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że olbrzymi kawał naszej uwagi w tej chwili leży na YouTubie, więc byłbym głupi, gdybym go ignorował. To jest walka ze sobą, bo ja wychowałem się właściwie na blogach, tekstach i tak dalej. Świetnie się czuję w pisanym słowie. Podcasty, spoko. Zobacz, nie kręcimy wideo, siedzimy sobie przy mikrofonie i tak dalej, jak najbardziej. Marek był najlepszą rzeczą, która mi się w życiu zdarzyła w kwestii podcastu, dlatego, że on był tym gościem, który trzymał bat po prostu i mówił, robimy, robimy. Także to. I zrobię ten kanał na YouTubie i wszystko już mam przygotowane i teraz jedyne co, to ja czekam na ten taki moment, że ja, po pierwsze, muszę przysiąść na parę dni w domu. Już sobie studio zrobiłem, kupiłem kamery i to wszystko.
Michał: Wiesz co, poczekaj, patrzę teraz. Kwiecień masz wolny trochę jeszcze.
Paweł: Tak, jakby jest trochę wolny.
Michał: W okolicach Wielkiejnocy.
Paweł: Tak, bo tam jest Wielkanoc właśnie. Dlatego nikt mnie nie chce, bo tam jest Wielkanoc, ale zobaczysz, że to się zmieni. I nagram jeden, dwa odcinki i tak dalej, ale też wiem na przykład, że muszę to sobie zorganizować dokładnie tak samo, jak wyjazdy, czyli delegować właściwie większość z tych rzeczy, żeby ktoś nade mną stał i mi mówił, zrób to, żeby to było regularne, bo jak nie, to będzie jeden odcinek na pół roku, a tego bym nie chciał, bo to jest słabe.
Mariusz: To prawda. Tej regularności trzeba pilnować. Ja wiem to, jak z Michałem, że tak powiem, walczymy z tym, nie zawsze się udaje i wymaga to dużej dyscypliny.
Paweł: Posiadanie kogoś nad sobą, my z Markiem mamy taką anegdotę, że najlepszym okresem w rozwoju, czy w ogóle w podcaście Moja Wielka Firma był ten czas, kiedy pracowaliśmy w radio. Pracowaliśmy w radio i robiliśmy podcast na potrzeby radia, co oznaczało, że musimy wyprodukować jeden odcinek w tygodniu, czyli wchodzimy do studia, jest zarezerwowane studio na konkretną godzinę, idziemy na żywo albo idziemy z puszki, to już tam wszystko jedno, ale jest zarezerwowane studio i nie ma bata po prostu. To znaczy, że jeśli mam wyjazd albo Marek ma wyjazd, to sobie mieszamy kalendarzami tak, żeby nagrać dwa odcinki, bo nie będzie mnie czy jego w czasie emisji. I to było mega. To było tak cudowne, po prostu te podcasty tak schodziły pięknie, plus pomagało to, że mieliśmy inżyniera dźwięku. W sensie takim, że wchodziliśmy tak, jak teraz wchodzę do Was, jak gość, siadam przed mikrofonem, gadam, gadam, potem wstanę, wyjdę i o nic się więcej nie będę martwił. W moim własnym podcaście będę musiał jakby zrobić te wszystkie rzeczy albo kogoś nająć do tego. I jestem absolutnie przekonany, że kogoś najmę do tego. W radio było właśnie to cudowne, że wstawaliśmy i odcinek był puszczany, bo już inżynier dźwięku zrobił za nas cudowne rzeczy.
Mariusz: Widzisz, my mamy misję co dwa tygodnie i powiem Ci szczerze, że wydawało mi się, że to będzie taki duży okres czasu, że spokojnie tam ogarniemy wszystko.
Paweł: W życiu.
Mariusz: Dzisiaj opis do odcinka, który wyemitowaliśmy, rozmowa z naszym kolegą Arturem Ratuszyńskim, jeszcze dzisiaj rano robiliśmy opisy z Michałem tak naprawdę, przed emisją, więc rzeczywiście to wymaga dużo dyscypliny i powiem szczerze, ja podziwiam Marka bardzo mocno, że on, jeśli chodzi o jego regularność puszczania odcinków, to można regulować zegarki.
Paweł: Tak. On jest po prostu żelazny, to jest cudowne, fascynujące, bardzo go podziwiam, bardzo go szanuję za to.
Mariusz: I powiem szczerze, Marek dużo ciekawych nowych rzeczy wprowadza w podcasty. To, co zrobił w wakacje, nagrywanie rozmów live z gośćmy, gdzie mi się też udało wepchnąć, że tak powiem do rozmowy, to było coś, czego nikt wcześniej nie robił. Ja też widziałem za kulisami, jak Marek to robił, na zamkniętych grupach prosił nas o testy, o dzwonienie i sprawdzanie. To było coś, co naprawdę popchnęło jakby scenę podcastową w nowym kierunku i Marek podejrzewam, że ma już jakieś kolejne pomysły na robienie tego i za chwilę się dowiemy. To jest naprawdę u niego fajne, że on trzyma ten poziom cały czas. Regularność, wszystko i o to jest trudno. Także ja doskonale rozumiem, o czym mówisz, ale, że tak powiem, z niecierpliwością będziemy czekać na tego YouTube, co się ciekawego pojawi, bo live Twoje, powiem, oglądam, jak tylko są. Zawsze coś ciekawego się pojawia.
Paweł: I widzisz, w zeszłym miałem takie postanowienie noworoczne, że co miesiąc live i okazało się, że zrobiłem 6.
Michał: Life is life.
Paweł: I brutal i full of zasadzkas. Ale 6, czy 7 się udało, czyli jakby nie wypełniłem tego planu w 100 procentach, ale tak, ta taka miesięczna częstotliwość live mnie trochę trzyma. Ale zabawna rzecz, ja nadal mam to postanowienie, tylko że, wracając do mojego kalendarza, spojrzałem w kalendarz, kiedy mogę zrobić live. Na początku stycznia spojrzałem w kalendarz i się okazało, że wyszedł koniec lutego.
Mariusz: Z miesięcznym utrzymaniem rzeczywiście może być kłopot.
Michał: A propos jeszcze kanałów na YouTubie. Ja też chciałem swój kanał otworzyć i pochwaliłem się moim pomysłem Mariuszowi Łodydze i tak sobie siedzimy i właśnie mówię, kurde, bym tego YouTuba odpalił i tak dalej. A on tak siedzi i myśli, po paru sekundach mówi, wiesz, zostań przy podcastach. Więc można było sobie dopowiedzieć, że jednak…
Paweł: Ale czemu tak? To taki do chrzanu pomysł miałeś, czy o co chodzi?
Michał: Nie. W sensie, że chyba…
Mariusz: Chyba że plażami zastąpię…
Paweł: (ns 00:44:08) urody. Tak to się nazywa.
Michał: Właśnie, można powiedzieć, że dlatego dzisiaj też wszystkie kamery są wyłączone i nawijamy do mikrofonu.
Paweł: No nie wiem, Mariusz jakieś zdjęcia robił, nie wiem, czy widziałeś.
Mariusz: Obiecałem, że jakieś story puszczę z tego, co dzisiaj się będzie działo, więc musiałem jakiś ślad zostawić.
Michał: Tak, masz rację. Na koniec jeszcze, bo nie chcemy zamęczać Cię pytaniami o trendy, o jakieś inne rzeczy, bo to są materiały, po które odsyłamy na Twojego bloga czy na Twoje kanały społecznościowe, bo one jakby do tego się odnoszą, natomiast mimo wszystko tylko o trzy rzeczy Cię zapytam. Pierwsza rzecz jest taka, LinkedIn tak czy nie?
Paweł: Tak. To koniec? Yeah.
Michał: Szybko. Próbowałem na okrętkę, to nie. Z Tobą trzeba jak karabin maszynowy. Czy dalej Facebook, czy już nie?
Paweł: Zależy dla kogo.
Michał: Dla przedsiębiorcy.
Paweł: Nie z tej strony, bo zależy dla kogo, w sensie, kto jest Twoją grupą odbiorców. Dlatego, że ja obserwuję odpływ ludzie z Facebooka w kierunku Instagrama i YouTube’a. Natomiast nadal Facebook jest głównym źródłem ruchu na mój blog. Oczywiście, że zaniedbuję Instagrama i nie mam YouTube’a, więc to takie troszeczkę ten, ale Facebook nadal przysyła mi więcej ruchu niż Google i Facebook przysyła mnie więcej ruchu niż LinkedIn. Natomiast LinkedIn rośnie jak głupi, Google, spoko, jakby swoje, więc nie rezygnuję z Facebooka ja, dlatego, że moja grupa odbiorców, czyli 25, 35-latkowie nadal używają Facebooka tak czy inaczej. Może trochę rzadziej, może inaczej, natomiast nadal używają Facebooka, więc tak. Poza tym pamiętaj, że Facebook to jest jakby potężny ekosystem, więc Facebook to też na przykład są boty na Messangerze, więc jeśli zaangażowanie ci spada na Facebooku, może powinieneś spróbować zaczepiać tych ludzi za pomocą innego kanału, więc boty na Messangerze. Facebook, to są jakby Whatappy i Instagramy oczywiście. Ja Instagram jak najbardziej.
Michał: A Instagram jest dla każdej branży?
Paweł: Uważam, że większość ludzi w tej chwili coś tam dzióbie na Instagramie. Przez dzióbie rozumiem konsumuje, niekoniecznie jakby dzieli się treścią, ale coś konsumuje, więc zasada podstawowa niezmienna brzmi, idź tam, gdzie jest uwaga twoich odbiorców. Ja robię sobie bardzo często taki eksperyment, miałem teraz wykłady na przykład na AGH-u dla studentów, mówię, wyciągnijcie swoje telefony, wchodzicie do funkcji czas przed ekranem i podajcie mi trzy pierwsze aplikacje, które wyskakują. I Instagram jest właściwie u 80-90% procent ludzi, więc to nie jest tak, że są ludzie, którzy nie. Być może są ludzie, którzy się nie działa na Instagramie, ale spędzają tam czas, bo jednak jest to mocno angażująca platforma. Natomiast co mi się bardzo podoba, to jest to, że Facebook pozwolił mi przenosić relacje z Instagrama na Facebooka i to jest coś, co na przykład mnie zaczyna powolutku żreć. Czyli na przykład Facebook pozwolił mi na umieszczanie linków, czyli jak masz te 10 tysięcy, to możesz linki i te linki się przenoszą też na Facebunia. W sensie takim, że jeśli ja zrobię relację z linkiem, to ten link również da się kliknąć w relację na Facebooku, bo Instagram mi pozwala udostępnić jedno i drugie. I to jest fajne. Także to mi przynosi ruch na przykład na stronkę, na blog.
Michał: I trzecia rzecz taka, o którą chciałem zapytać, to, ludzie nie czytają, więc blogi umierają.
Paweł: Nie wiem. W sensie takim, ż ja blog traktuję jako długoterminową inwestycję, to znaczy, zgadzam się, że w tej dobie naszej wideo i sieci społecznościowe zajmują coraz więcej czasu. Natomiast uważam, że ludzie czytają, kiedy potrzebują. Być może tego skumulowanego czasu jest mniej, ale blogi mają się świetnie. Jak patrzę sobie na przykład na facebookowych grupach dla blogerów, jakie ludzie mają zasięgi i tak dalej, ludzie czytają.
Michał: Czyli to jest fałsz akurat.
Paweł: Natomiast to jest kwestia tego, skąd przychodzą na blog. Znaczy, zakładam, że oni kiedyś googlali, a dzisiaj taki porządny bloger to jest ktoś, kto ma swoją społeczność na Instagramie i większość treści na przykład naparza na Instagramie i od czasu do czasu robi większą imprezę, czyli większy artykuł i tak dalej na blogu. Z tą różnicą, że artykuł na blogu zostaje na bardzo długo, natomiast relacje na Instagramie znikają forever and ever. W momencie, kiedy ogarniasz te różnice i poświęcanie czasu na to, spoko, da się to ogarnąć.
Mariusz: Czy to jest jeszcze miejsce na to, że jeżeli ktoś na przykład nie prowadzi bloga firmowego, jakiegoś tematycznego i myśli nad tym, czy to jest moment, że można jeszcze w to pójść?
Paweł: Uważam, że tak. Natomiast kilka rzeczy. Ja napisałem artykuł do Sprawnego na temat content marketingu 2020. On się ukaże na blogu pewnie za miesiąc, bo mam taką z nimi umowę, że najpierw gazeta, potem blog. Natomiast tam w tym artykule są dwie takie główne tezy. To znaczy, pierwsza teza jest taka, że to, co buduje zaangażowanie, to jest treść, która jest ultra krótka albo ultra długa. Czyli jeśli prowadziłeś blog do tej pory, miałeś firmę na przykład i prowadziłeś branżowy blog, to zalecenie jest takie, nie twórz nowej treści, tylko upgraduj istniejącą. Dlatego, że my chcemy czytać już nie dobrą treść, ale wybitną treść. Czyli, jeśli na przykład, nie wiem, masz firmę i robisz bramy i ogrodzenia i tak dalej, to ja bym chciał przeczytać jedno zestawienie, które zbiera mi wszystkie modele na przykład bram 2019. Ja nie będę szukał tego po różnych blogach, ponieważ mam czas na jeden, to wybiorę sobie jeden ultra długi, ultra dokładny i tak dalej i to jest upgradowanie istniejącej treści. I to jest trend numer jeden. Czyli, jak najbardziej możesz zakładać coś nowego, tylko mniej świadomość tego, że nie będziesz pisał codziennie o dupie Maryny, za przeproszeniem, tylko będziesz robił coś takiego, co jest branżowym raportem. Ultra dobra treść, to jest taka, której właściwie nie da się napisać przysiadając na chwilę. Ludzie doceniają to, że wykonałeś pracę, której nie da się podrobić w 5 minut i oni w tym momencie będą cię czytać. A drugi trend, to jest ultrakrótka treść, czyli tak zwana treść przekąska. Czyli zrobiłem artykuł teraz, nie wiem, 24 porady na temat tego, jak wycisnąć najwięcej z targów i następna rzecz, która czeka ten artykuł, to jest pocięcie go, poszatkowanie właściwie na drobne kawałki i popuszczanie na stories na Instagramie. To jest porada numer 1 z 24. Tu jest porada numer 17 z 24. I tak dalej. Coś, co jesteś w stanie skonsumować.
Mariusz: Czyli wrzucasz kąski dotyczące tego artykułu.
Paweł: Dokładnie tak. Coś, co jesteś w stanie skonsumować w ciągu sekundy, przypomina ci, że taki artykuł istnieje, natomiast nie jest artykułem w całości. Także to. I to jest metoda na istnienie jednocześnie w tej ultra-długiej treści, która się pojawia rzadko i ultra krótkiej, która powinna być cały czas, bo rozmawialiśmy, wracamy do tego konceptu, jak znikniesz z Instagrama, czy będzie komuś ciebie brakować. Nie będzie. Szybko będziesz zastąpiony kimś innym, więc masz być. A czym być? Nie musisz produkować za każdym razem czegoś nowego, możesz poszatkować to, co miałeś i się tym dzielić.
Mariusz: Trochę przypomina mi się, jak Maciej Anieserowicz opowiadał u Marka, jak tworzyli ten kurs, który tak się bardzo sprzedał. Właśnie on mówił o tym, że puszczali w newsletterach cały czas informacje w krótszej formie, to, co ci trenerzy, czy autorzy, którzy robili ten kurs, robią, jaką treść przekazują. Wyrywki tej treści.
Paweł: Dokładnie tak.
Mariusz: I to on podkreślał, jako jeden z podstawowych czynników powodujących sukces sprzedaży tego. Czyli robili takie właśnie przekąski tego kurs i pamiętam, że mówił coś takiego, że oni już za te przekąski powinni brać pieniądze, że to była na tyle ciekawa treść właściwie, że za to nie kasują. Podsumowanie było takie, że skoro w przekąskach jest to, to zobaczysz, co będzie w kursie.
Paweł: Dokładnie tak.
Mariusz: To bardzo ciekawe. Trzeba by się nad tym zastanowić.
Michał: Ty się nie zastanawiaj, tylko rób.
Mariusz: Wiesz, bo ja jestem z tego konceptu, że mam bardzo dużo pomysłów.
Paweł: Ale to jest tak samo, jak z podcastem. Na przykład zobaczcie, jak przeglądacie zagranicznego LinkedIn, ja na polskim to rzadko wiedzę, natomiast zagraniczny LinkedIn, ludzie nagrywają podcasty i potem wrzucają 10-sekundowy klip zrobiony w audio, że tam są jeszcze jakieś animacji i tak dalej. Ale taki kawałek mięcha, jakbyś się zastanawiał, co wrzucać, to nagrywamy tutaj, siedzimy godzinę i potem to siekasz, wiadomo, że nie wszystko jest perełkami mądrości i tak dalej, ale siekasz te perełki i masz materiału właściwie na pół roku na LinkedIn.
Michał: Zapisz to sobie panie inżynierze.
Mariusz: Ale ja nie muszę zapisywać, ja sobie nagrywam, co Paweł mówi.
Michał: Taśmy prawdy.
Paweł: To też jest dobre.
Michał: Na pewno? Poczekaj, jest tutaj czerwona kropka? Jest.
Paweł: Czerwoną kropkę, to tam sobie play nacisnąłeś.
Michał: Taki mikser mam.
Mariusz: Widzisz Pawle, ale powiem Ci, to teraz trochę będzie takiego podlizywania się w Twoim kierunku.
Paweł: Czekaj, usiądę wygodniej.
Michał: A ja wyjdę.
Mariusz: Ja u Ciebie widzę taką fajną cechę, potrafisz jednym zdaniem nadać kierunek działaniom osoby i mi się to już parę razy zdarzyło rozmawiając z Tobą. Pierwszą Twoją radą, z której skorzystałem rozmawiając z Tobą było to, żeby wyjść na przykład z Allegro, moja firma, bo opowiadałem Ci o tym, że z Allegro przychodzi do mnie bardzo dużo klientów, ale klientów, żeby nikogo nie obrazić, niskiej jakości.
Paweł: Jasne, ja wiem, jak to wygląda.
Mariusz: Klienci, którzy, że tak powiem, mielą u mnie kasę, to jest wolumen zamówień, ale my nic z tego tak naprawdę nie mamy. Marnujemy czas. Twoja rada była prosta, wyjdź z Allegro. Ja tam następnego dnia zrobiłem i nagle się okazało, że mamy czas dla klientów wartościowych, tych klientów, którzy rokują jest nasprawdę więcej, inne budżety i nagle się okazało, że my mamy czas ich obsłużyć. I tak było z podcastem też. Nie wiem, czy pamiętasz, jak w zasadzie już na koniec rzuciłeś nam, że jak chcecie to robić, to nagrajcie podcast.
Michał: Powiedział, kurde, zróbcie to.
Paweł: Muszę sobie taki testimonial nagrać, jak mi mówisz. Moi klienci mnie chwalą właśnie. To jest, stary, mistrz krótkiej formy.
Mariusz: I właśnie ta różnica, że był pomysł, był fajny pomysł, który nam się spodobał i egzekucja była najważniejsza w tym wszystkim, żeby to dowieźć. Chyba też troszkę tak jest ze strategią marketingową, już podsumowując.
Paweł: 99% skuteczności strategii, to egzekucja. Absolutnie tak.
Mariusz: Właśnie, bo co z tego, że Wy się napracujecie, że tak powiem, dostaniemy zeszycik, road map i nikt tego później nie wdroży.
Paweł: Tak. Niewdrożona strategia nie ma żadnej wartości absolutnie.
Mariusz: A często się to zdarza?
Paweł: Zdarza się. Absolutnie zdarza się. To znaczy, że są firmy, które biorą strategię na wyrost. Mieliśmy taki cudowny przypadek, ja zawsze go opisuję, jako taką, to nie jest porażka w sumie, ale trochę nam gorzki smak został. Pracowaliśmy chyba pół roku nad strategią jakiejś firmy. Cudowność po prostu. I to też taka była radykalna strategia, czyli dość radykalne odejście od tego, co oni robią. I w momencie, kiedy oddaliśmy tą strategię, firma została wrogo przejęta przez inną firmę i oni akurat stwierdzili, że ta strategia, to o kand D rozbić. Osobista moja satysfakcja jest taka, że dwa lata później zaczęli realizować naszą strategię, bo się okazało, że obliczenia, które zrobiliśmy były słuszne. Oni nie chcieli na początku tego robić, dlatego, że mieli już taką firmę w portfolio, która była tym kierunkiem, w którym myśmy chcieli skręcić tą pierwszą firmę. Ale się okazało, że w starym kierunku się właściwie nie da nic zrobić i wiesz, taka moja osobista satysfakcja. Ale ja nie mam z tym problemu, że oni, wiesz, zapłacili i wszystko, ale pół roku roboty. Fajnie jest przejść się ulicą, zobaczyć na bilboardach efekty swojej strategii, czy cokolwiek innego, a tutaj pół roku roboty i po prostu w piach wszystko.
Mariusz: I wiesz, że to nie pójdzie do realizacji.
Paweł: Tak, więc to było takie gorzkie. Żeśmy siedli i mówili, kurde. Użyliśmy gorszych słów.
Mariusz: A czy jesteście proszeni, żeby na przykład nadzorować tą egzekucję, jak architekt, który coś projektuje, a później zostaje proszony o nadzór nad realizacją?
Paweł: Tak, bardzo często to robimy. Ja na przykład zawsze mówię, że my nie jesteśmy konkurencją agencji reklamowych, dlatego, że my naganiamy klientów agencjom reklamowym, bo jeśli ja mam firmę, która potrzebuje czegoś tam, usługi jakiejś, to ja mówię, proszę bardzo. Tu są goście, z którymi już pracowaliśmy. Ja bardzo chętnie będę to nadzorował, więc tak, robimy takie rzeczy.
Michał: To rob chłopie.
Paweł: To robię.
Michał: Ciśnij. To dobra, to kończymy i tam wracaj do pracy w takim razie.
Paweł: Dzięki wielkie.
Michał: Szczecin Cię potrzebuje. Jesteśmy dynamicznym miastem, które po prostu wyrwało się z okowów.
Paweł: Czujesz to? Wyszedłem z warsztatów, on mnie przejął zaraz po prostu pod budynkiem klienta na nagranie.
Mariusz: Nawet rąk nie umył.
Paweł: Tak, nawet rąk nie umyłem i teraz kończymy, do roboty.
Michał: Dopij wodę i wiesz.
Paweł: Wynocha.
Michał: I do pracy. Dziękujemy Ci bardzo za wizytę w Szczecinie.
Paweł: Zawsze do usług.
Michał: Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że w ilości odsłuchań przebijesz innego przedstawiciela wrocławskich firm sukcesu, czyli Sadka. Ponieważ on na razie bryluje u nas, jeżeli chodzi o statystyki. Trzymamy kciuki, żeby rzeczywiście tak było i żeby ten przekaz, który do Ciebie poszedł jak najbardziej w eter i żeby też to się przełożyło na klientów dla Ciebie.
Paweł: Nie mam żadnej ambicji, żeby konkurować z Sadkiem. Absolutnie.
Michał: Wiesz, dla nas się liczy słuchalność, jak to w mediach.
Mariusz: Statystyki. My też mierzymy wszystko, więc musimy patrzeć, jak słupki. Ale mam nadzieję, że będziemy mieć też okazję ogłosić Pawła udział w imprezie, którą planujemy. Tak, jak w zeszłym roku Paweł był. To już poza anteną może zdanie zamienimy i mam nadzieję, że to wszystko się uda Michał, prawda?
Michał: Będziemy pracować nad tym.
Paweł: Pracujcie. Do roboty. Teraz Wy do roboty.
Michał: To jakby nawiązując do zeszłorocznej konferencji, naszym gościem był najlepszy marketingowiec wśród sprzedawców materacy.
Mariusz: Właśnie Paweł, kupony nie dotarły na ten materac.
Paweł: Bardzo mi przykro. Za mało zapłaciłeś.
Mariusz: Wszyscy naprawdę mieli nadzieję, że na ostatnim slajdzie będą kupony zniżkowe.
Michał: A tu zostały tylko roztocza. Wszystkiego dobrego.
Paweł: Dzięki wielkie.
Michał: Do usłyszenia.
Dzięki za przepytanie 🙂
O jak miło. Dziękuję chłopaki za wspomnienie mojej skromnej osoby w podcaście. I trzymam kciuki, aby wreszcie pojawił się i Marek Jankowski w Waszym podcaście. Jego też kręci wiele spraw;)